"królowa polskich wód" Szczawnica

Nazwa miejscowości pochodzi od kwaśnych wód zwanych przez górali szczawami.
Pierwsza wzmianka o osadzie pochodzi z 1413 roku i dotyczy zapisania przez króla Władysława Jagiełłę 400 florenów Abrahamowi z Goszyc przy okazji, którego to zapisu wymieniono dwie Szczawnice : Wyżnią i Niżnią.
Do końca XVIII wieku Szczawnica była częścią Starostwa Czorsztyńskiego.
Jako zdrojowisko znana jest od ponad 200 lat.
"Królowa polskich wód"
SZCZAWNICA
leży u stóp góry Bryjarki, w bezpośrednim sąsiedztwie Pienińskiego Parku Narodowego, w malowniczej dolinie Grajcarka, prawobrzeżnego dopływu Dunajca. Ze wszystkich stron wznoszą się górskie zbocza, pokryte iglastymi i modrzewiowymi lasami. po obu stronach górskiego wąwozu położone są obiekty sanatoryjne, domy wczasowe i pensjonaty.
 Szczawnica to doskonały punkt wypadowy do wędrówek
po Pieninach i .....
no właśnie i... wierzcie mi jest co oglądać.


Czas ruszyć w tę podróż o czym przypomina zegar słoneczny na ulicy Zdrojowej ;o)
Będąc tu dwa tygodnie musiałem mocno się zastanawiać jak podzielić czas między zwiedzaniem a jazdą na nartach, kuligiem czy wypadem na Słowację.

w tle, Willa "Dom nad Zdrojami"
została wybudowana w 1863 roku na miejscu altany nad źródłami "Stefan i Józefina".
Źródło "Stefan" i "Józefina" to jedne z najstarszych źródeł szczawnickich. Znane od 1810 roku.
Dopiero w 1822 roku po usunięciu się ziemi okazało się że są to dwa źródła, których nazwy pochodzą od imion właścicieli Szczawnicy kórymi w 1828 roku byli Józefina i Stefan Szalayowie.
 To właśnie tu, w Szczawnicy rozpoczyna się szlak "Droga Pienińska" - szlak pieszo-rowerowy i nie tylko /rolki, hulajnogi, narty i sanki/ też można tu spotkać.
Tu się zaczyna. (aby mieć pewność że wędrówki będą udane, koniecznie nleży potrzeć pierś kobiety, na Placu Dietla -latem będzie obficie dolewać wody do fontanny ;o)
Kończy się, biegnąc przepiękną trasą wzdłuż Dunajca /w większości po stronie słowackiej/ w słowackim Czerwonym Klasztorze. 






                Wędrując brzegiem Grajcarka w kierunku Dunajca przechodzimy obok stacji narciarskiej pod wzgórzem Palenica. Świetna lokalizacja stacji czyni ją bardzo popularną i gromadnie odwiedzaną przez turystów mieszkających w Szczawnicy.







 



     Aby dojśc do stacji przechodzimy przez mostek /wybudowany na potrzeby stacji narciarskiej/ na drugą stronę potoku Grajcarek, który przepływa przez całe miasto.







                       Dochodząc do przystani w Szczawnicy, rozpoczynamy wędrówkę przełomem Dunajca przez
pasmo górskie Pienin - "Pienin Właściwych".







             Dodam tylko że to przystanek końcowy, więc maszerujemy pod prąd ;o)
Początek spływu ma miejsce w Sromowcach Wyżnych, gdzie znajduje się przystań flisacka i pawilon Pienińskiego Parku Narodowego.






  Spływ kończy się po 18 km w Szczawnicy lub po 23 km w Krościenku.
Zapewniam że nie spotkamy ani jednej tratwy, to nie ta pora. Jak widać na zdjęciach leży jeszcze śnieg a spływ to atrakcja typowo letnia ;o)



 




           Przełom Pieniński można także zwiedzić pieszo ;o) właśnie za sprawą pięknie przygotowanej do tego celu Drogi Pienińskiej, która prowadzi nas ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru, wzdłuż prawego brzegu Dunajca, niemal w całości po słowackiej stronie.


 



     Skalne ściany przełomu zbudowane są przede wszystkim z tzw. wapieni pienińskich. Są to białe, bogate w szczątki mikroorganizmów wapienie rogowcowe, które tworzyły się w głębszych partiach zbiornika morskiego na przełomie jury i kredy oraz we wczesnej kredzie (ok. 145-120 mln lat temu).




 


Przed utworzeniem Jeziora Czorsztyńskiego, jeszcze w latach 60-tych ubiegłego stulecia, istniał jeszcze jeden przełom Dunajca przez Pieniny.
Przełom Czorsztyński

My znajdujemy się na rozdrożu, tutaj większość turystów skręcała w lewo do sklepu idąc piękną doliną po napitki i słodycze. Dziś kiedy Słowacja przyjęła walutę Unii Europejskiej, więcej osób decyduje się na przejście odcinka w prawo na tym rozdrożu i dotrzeć do Czerwonego Klasztoru, gdzie kończy się szlak
"Drogi Pienińskiej"




           Warto zerknąć jeszcze na mapę aby upewnić się którędy dojść do klasztoru, lub do sklepu i restauracji. Potrzeba zaspokojenia mojego burczącego brzuszka skierowała mnie w kirunku prawym z którego dochodziły nadzieje na posmakowanie potraw słowackich i bursztynowego napoju z pianką ;o)








Tak nawiasem mówiąc Czerwony Klasztor mam zamiar zwiedzić jutro, ale tym razem od strony słowackiej. Słyszałem że widok Trzech Koron z ich strony zapiera dech w piersiach.
No i...
      tam też jest możliwość posmakowania kolejnych potraw... też ;o)








Jak widać w górach wszyscy się wspieramy. Nikt nie przechodzi biernie obok potrzebujących.
Stary choć niewielkich rozmiarów korzeń dzielnie podpiera słupek betonowy, który niechybnie bez pomocy już dawno leżałby w przydrożnym rowie.










Na miejscu ku mojej radości zobaczyłem pięknie zagospodarowany teren, gdzie prócz sklepu 
                                                                                       można podziwiać olbrzymie rzeźby.










 
Jest też miejsce na grila i na wypoczynek.


Można zjeść przytachane ze sobą kanapki albo napić się piwka zakupionego w miejscowym sklepiku ;o)

krótko mówiąc, jesteśmy w raju.
i to w raju dla każdego,
dzieciaki słodyczy mają pod dostatkiem,
panie przebierają w likierach i miodach nie tylko tych pitnych,

a panowie szaleją przy półkach z piwem, koniakami i oczywiście wódkami wszelkiego rodzaju.
Problem zaczyna się w drodze powrotnej.
Niestety to wszystko mało że kosztowało parę ładnych groszy, to trzeba jeszcze jakoś sprawić aby znalazło się w miejscu zakwaterowania.
Przecież to dla cioci Uli a tamto dla wujka Stacha, no i parę drobiazgów dla nas na pamiątkę,
a i sąsiadów trzeba poczęstować ;o)



o tym też tu pomyślano ;o)
Nikt nie będzie narażał turystów na długi spacer do kraju z tak ciężkimi plecakami. 
Od tego są przewoźnicy ze swoimi górskimi maszynami.
Oni zapewniają nam spokojny powrót do domciu, nawet po spożyciu ;o)






Ponieważ nie miałem cięzkiego plecaka, ba w ogóle go nie miałem ;o)
postanowiłem powrót do kraju przebyć tą samą drogą i nadal podziwiać widoki jakie malowały przed mymi oczyma
nasze i wasze, kochani Słowacy - cudowne góry tuż nad brzegiem Dunajca.



tak jak mówiłem Szczawnica to świetna baza wypadowa,
dla każdego coś miłego, piękne widoki, piękne zabytki
a przede wszystkim świeże górskie powietrze.
Podczas mej bytności prócz śmigania na nartach, udało mi się zwiedzić Czerwony Klasztor na Słowacji i kawałeczek jej samej, piękny wąwóz Homole. Oczywiście byłem też w Czorsztynie.
Co zobaczyłem?
Zapraszam na kolejną wędrówkę...


Źródło: encyklopedia, szczawnica.pl, pl.wikipedia, wpieniny.pl

2 komentarze:

  1. jeszcze nie byłam...ale jeszcze mam wiele ścieżek do przedeptania...
    a zdjęcia ładne...pozdrawiam...słonecznego zamiast śnieżnego Beskidu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno z ciekawszych miejsc wypadowych ;-)
      Miasteczko śliczne a okolica pełna ciekawych miejsc.
      Gorąco polecam, byłem już trzkrotnie i nie wiem czy to koniec ;o)

      Usuń

Krytykę przyjmę z pokorą, wulgaryzmy będę usuwał bez wyjątków.
Zbyszek.